Mittwoch, 21. März 2007

Dzieci wesolo wybiegly ze szkoly...

Calkiem spokojnie, jako ze publicznie jestem raczej osoba spokojna, wsiadlam dzis w moj pociag na uczelnie. Wsiadlam, usiadlam i bylo calkiem dobrze do czasu gdy na jednej ze stacji wlalo sie do pociagu stado dzieciakow, nie przypuszczam, ze starszych niz 9-10 lat... i sie zaczelo...
W jednej chwili "standardowi" pasazerowie zagineli gdzies posrod unoszacych sie w powietrzu papierow, latajacych obiektow i o malo co nie latajacych dzieci. Czasem, w trudych momentach marze o tym, zeby choc na chwile zniknac, stac sie niewidzialna. Dzis w pewnym sensie poczulam jak to jest, szczegolnie jak batonik z drugiego konca wagonu uderzyl tuz nad moja glowa. Nie sadze aby rzucajacemu chodzilo o wypowiedzenie mi "batonikowej wojny", zdawal sie raczej nie przejac niecelnym trafieniem. Wnioskuje to po jego minie: beztroskiej i obojetnej na otoczenie. Fakt faktem, dobrze karmia tu dzieci, bo rzut byl mocny...ale najwidoczniej moj zielony plaszcz musial tak bardzo zlac sie z barwa fotela, ze to cudowne niemieckie dziecko mnie nie zauwazylo. No bo przeciez niemieckie dzieci sa taaakie grzeczne...

Keine Kommentare: